Nie robię NIC…

A co robię, kiedy już coś mnie bierze?Nie robię NIC! 🙂

Wtedy od razu kładę się do łóżka, przykrywam się kołdrą i czekam, aż samo przejdzie. W takim wypadku głodówka jest najlepszym rozwiązaniem. Zaprzestanie jedzenia sprawia, że przestaję obciążać swoje ciało i przestaję podawać mu kolejne porcję tego, z czego chce się oczyścić. Jedzenie w tym czasie mięsa, produktów mlecznych, pszenicy i cukru to najgorsze co można dla siebie zrobić! Głodówka i picie dużej ilości płynów to najlepszy pomysł.

Tableteczka? Paracetamol? Ibuprofen? Każda jedna wyłącza układ trawienny na około 24 godziny. Wszystko zaczyna zalegać w żołądku i w jelitach i jeszcze bardziej zamula się ciało. Dodatkowo, takie tabletki baaaardzo niszczą wątrobę! A wątroba to organ, który naprawdę jest potrzebny. Gorączka? Jest po to, aby podgrzać ciało, aby mogło ono spalić to, czego już nie potrzebuje. Wiele bakterii i wirusów ginie w wysokiej temperaturze. Gorączka to naturalne wsparcie procesu oczyszczania ciała. Gorączka to naturalna odpowiedź mojego ciała, na proces, który się w nim zadziewa.

Jeśli dzieje się naprawdę źle, mogę sięgnąć po rośliny zawierające salicylany. Mogę sięgnąć po odwar z kory wierzby białej, który pięknie zadziała przeciwgorączkowo i przeciwbólowo. Jak jej używam? Jedną łyżkę rozdrobnionej kory wierzby zalewam szklanką wody, doprowadzam do wrzenia, gotuje kilka minut. Ciepły odwar piję 3-4 razy dziennie. Zadziała jak aspiryna, ale nie będzie miała takich skutków ubocznych. Chyba, że jest się uczulonym na salicylany. Ja nie jestem. Mogę wypić też napar z kwiatów lipy, który również zadziała przeciwgorączkowo. Mogę go nawet podać dziecku, bo jest po prostu bezpieczny i naturalnie obniży zbyt wysoką gorączkę.

Łyżkę suszonych kwiatów zalewam gorącą wodą i odstawiam do naciągnięcia. Piję kilka razy dziennie. Dziecko nie musi wypijać od razu całej szklanki. Wystarczy, że uda mi się mu podać chociaż kilka łyżek co jakiś czas. Miód, cytryna i mielona dzika róża to naprawdę fantastyczne środki wspierające doraźnie moją odporność. Mieszam te trzy składniki z ciepła wodą i wypijam 2-3 razy dziennie. Odwar z bzu czarnego to mój ulubiony kompot przywracający siłę i zdrowie. Garść suszonych owoców wrzucam do garnuszka, gotuje około 15 minut. Gdy ostygnie dodaje miód i cytrynę i pije kilka razy dziennie. Dziecko też chętnie go pije. P

amiętasz sok z malin z dzieciństwa? Moja mama nadal go robi. Taka łyżka konfitorki malinowej do herbaty w czasie przeziębienia to cud, miód! I malina:)

Pity przez dwa tygodnie napar z jeżowki purpurowej wspaniale wspomaga mój układ immunologiczny. Robili nawet jakieś badania naukowe, że picie takiego napar w czasie przeziębienia skraca jego trwanie. Jak robię taki napar z jeżówki purpurowej? Łyżkę suszonego ziela zalewam szklanką wody o temperaturze około 70*C i odstawiam na 20 minut do naciągnięcia. Piję 2-3 razy dziennie po 100-200 ml. Po 2 tygodniach picia odstawiam jeżówkę na bok, na ninimum dwa kolejne tygodnie. Dla dziecka daje taki napar maksymalnie przez 4 dni.

Nie jest dobrze pic jeżówkę, kiedy ma się jakieś objawy choroby autoimmunologicznej, bo może ona je nasilać. Nie jest dobrze pić jej jeśli stosuje się glikokortykosteroidy. W ciąży też lepiej po nią nie sięgać. Kiedy pojawia się kaszel od razu robię macerat z prawoślazu. Jak? 50 gram korzenia zalewam 500 ml przegotowanej, ostudzonej wody. Odstawiam na kilka godzin. Później przecedzam gesty płyn do osobnego słoika i solidnie odciskam korzeń prawoślazu. Tak powstały macerat popijam kilka razy dziennie 20 minut po posiłku. Każdy kaszel mija u nas w jeden dzień. Maksymalnie w trzy! Nigdy nie było konieczności wdrażania czegoś więcej.

Kiedy nie mam prawoślazu robię coś podobnego z siemienia lnianego. Zalewam nasiona wodą i powstaje zawiesinka, która działa pięknie powlekająco na gardło. Piję ją małymi lykami, ale często. Można też wymoczyć w niej dłonie, jeśli ma się suchą skórę. Kiedy kaszlalam jako dziecko tata robił mi roztwór solny. Wiesz… mieszał ciepłą wodę z solą kamienną i kazał robić gul gul nad zlewem – tak bulgotać solanką w gardle. To też pomagało.

Zatkany nos? Aromaterapia w postaci olejku z Eukaliptusa wspaniale nos odtyka. Dodaję kilka kropel do dyfuzora do aromaterapii. Mam też inhalator, do którego wkrapiam kropelkę i inhaluje się przez jakiś czas olejkiem z oregano, który działa wiruso i bakteriobójczo. Jeśli nie mam pod ręką ingalatora, wystarczy mi garnek z wrzątkiem i ręcznik. Takie domowe „parówki” pamiętam z dzieciństwa.

Masaż nosa? To też mój ulubiony sposób na jego odetkanie w czasie kataru. Olejek z mięty pieprzowej działa od razu! Czasami, jeśli chce szybko i skutecznie odetkać nos smaruje mikroodrobinką olejku wnętrze nosa. To boli, ale nos odtyka się tak pięknie, że zdążę wtedy zasnąć i wypocząć. Sok z żyworódki działa też rozkurczowo na błony śluzowe nosa. Urywam kawałek listka, wyciskam z niego sok i wkrapiam do nosa. No i płukanie nosa roztworem solnym pięknie oczyści zatoki! Nie, nie piję tego wszystkie w jednym czasie. Wybieram to, co uznam, że jest akurat najbardziej wskazane na dany czas. Ale warto znać wszystkie te rośliny i pamiętać, że w naturze jest wszystko co potrzebne, aby być zdrowym i zdrowie przywrócić.