Pomoc potrzebna od zaraz
Czy masz odwagę prosić o pomoc? Czy pozwalasz sobie przyjąć pomoc od innych?
Nikt nie wie, co jest dla Ciebie najlepsze. Nikt nie wie, czego najbardziej potrzebujesz. Ludzie Tobie bliscy mogą dwoić się i troić, mogą starać Ci się pomóc na wiele różnych sposobów, ale gesty ich dobroci, skierowane w Twoją stronę, mogą wcale nie być dla Ciebie dobre.
Czy wiesz, co jest dobre dla Ciebie? Czy wiesz, czego potrzebujesz najbardziej? Czy potrafisz przyjmować pomoc innych mądrze?
Moja mama ciągle stara mi się wcisnąć jakieś nowe ubrania. To piękne z jej strony. Wiem, że właśnie tak okazuje mi swoją miłość i troskę. Próbuje nawet oddać mi różne nowe ubrania, które chwilę wcześniej kupiła dla siebie. Kiedy jestem u niej zabiera mnie do galerii handlowej na spacer i prawie siłą próbuje zaciągnąć mnie do jakiegoś sklepu. Czasami nawet posuwa się do szantażu. „Jeśli nie kupisz nowych butów, to się obrażę”… Zależy jej, abym ubierała się ładnie. Ale moje ładnie zazwyczaj jest w sprzeczności z jej ładnie. I w porządku. Kiedy mówi, że mam już nie przyjeżdżać do niej w tych luźnych spodniach z krokiem przy kostkach, mówię, że mogę przyjechać nago i będzie to dla mnie zupełnie w porządku.
Czasami ulegam. Uległam na nowy, miękki, pluszowy, ciepły dresik, który już na mnie czekał, kiedy przyjechałam w odwiedziny, a zbliżała się zima. Uległam na nowe trampki, kiedy starym odpadła podeszwa. Wychodzi więc na to, że mama kupuje mi ubrania… Sama nie kupiłam nic od 2,5 roku. Dostaję konwulsji na myśl, że mam wejść do sklepu i coś przymierzyć. Mam dużo skarpet w zanadrzu. Wystarczą mi jeszcze na długo.
Od kiedy całość ubrań, które noszę, zajmuje dwie półki w szafie jest mi o wiele łatwiej żyć. Nie muszę zbytnio zastanawiać się co na siebie włożyć. Mam 8 koszulek o identycznym kroju, które różnią się kolorem. Podbnie mam ze swetrami, spodniami i spódnicami. Jeden sprawdzony fason, rożne kolory. Kiedyś, co roku kupowałam takie same sandały, aż przestali je produkować. To bardzo ułatwia codzienność. Im mniej decyzji, tym mniej trudności.
Kiedy rodzice dają mi pieniądze nie mam problemu z ich przyjmowaniem. Pieniądze są zawsze dobre.
Chyba ze ma się z nimi jakiś kłopot…
Ja miałam. Miałam taki czas w swoim życiu, że siedziałam w domu z maluszkiem, czując zupełny rozpad w sferze finansów. Ilość pieniędzy na minusie, brak sił, brak czasu, brak perspektyw… Konieczność zdania się na innych… Czułam jakbym była na totalnym obfitościowym dnie. Tak, wtedy obfitość to były dla mnie tylko pieniądze. Włożyłam nieco pracy, aby zacząć widzieć obfitość wszędzie dookoła mnie. O tak! Można powiedzieć, że byłam ślepa. Obok mnie był wspaniały mężczyzna, wymarzone dziecko, budował się dom pod lasem, a ja byłam w rozsypce i w rozpaczy. I wiesz co? Nikt mi nie pomógł. Musiałam pęknąć i poprosić o pomoc sama.
I chociaż myślałam, że najbardziej potrzebuje góry pieniędzy, poprosiłam o coś zupełnie innego. Poprosiłam o dostęp do obfitości. W internecie wyświetliła mi się reklama kursu obfitości. Zdaję mi się, że kosztował jakieś 500 zł, ale ja byłam przecież na minusie… Napisałam wiec do organizatorki, czy znajdzie się miejsce dla mnie, na tym spotkaniu, że nie mam pieniędzy, ale mam kilka fajnych książek i zioła dla zdrowia, którymi chętnie się z nią podzielę, i że będę się za nią modlić codziennie przez cały okres trwania kursu. I wiesz co? Zgodziła się. Czuję, że praca sama ze sobą, dała mi dużo więcej niż dałby mi worek gotówki. Kiedy nie chciałam wydawać pieniędzy na książki, a chciałam je czytać, pytałam ich autorów, lub ludzi z wydawnictwa, czy mogliby przekazać mi jedną z nich w zamian, że napiszę o niej post na swojej stronie. Czasami się zgadzali.
Jeśli więc już wiesz, czego Ci potrzeba, jeśli już wiesz, gdzie możesz to uzyskać, lub kto może Ci w tym pomóc, pytaj! Proś! Pukaj do wszystkich drzwi! Być może nie otworzą się przed Tobą wszystkie, ale te, na których otwarcie będziesz gotowy otworzą się na pewno.
Zapach Ziemi