Wejść do rzeki, aby stać się rzeką

Każdy z nas niesie w sobie odpowiedzialność tworzenia świata dla naszych wspólnych doświadczeń…

Pewna mama poderżnęła gardła dwójce swoich malutkich dzieci. I sobie… To raczej nie jest tak, że żyjesz szczęśliwie i nagle, pewnego poranka, krojąc ogórka do sałatki, wpadasz na pomysł popełnienia rozszerzonego samobójstwa. Do takiego stanu dochodzi się przez lata. To jest cała masa zaniedbań, cała masa przekroczonych granic, cała masa myśli, cała masa lęków, niemocy, frustracji, które rosną każdego dnia. Które duszą tak, że nie można już oddychać. Rosną i rosną, do takiego stopnia, że jedynym i najlepszym rozwiązaniem, wydaje się być zaczęcie wszystkiego od nowa. W nowym ciele.

Tak, mówił jej konkubent. Kłóciliśmy się, ale przecież każdy o coś tam się klóci.

Tak, mówię ja. Kłótnie są normalne. Normalne jest krzyczenie, wrzeszczenie, płakanie, popychanie się, bicie i szarpanie się. Jest to normalne, kiedy ma się 3 lata. Później człowiek uczy się innych sposobów komunikacji. Uczy się czucia siebie i swoich potrzeb, uczy się otwartego mówienia o swoich potrzebach, o uczuciach i i tym ci w nim, uczy się trzymania przestrzeni dla wyrażania się drugiej strony, uczy się dochodzenia do zgody i kompromisów. Nie uczy się tego sam. Uczy się tego w środowisku, w którym wzrasta, pomagają mu w tym jego dorośli i dojrzali do tej roli opiekunowie, którzy otaczają go miłością, poszanowaniem i niezbędnym wsparciem.

Uczy się… albo też się nie uczy, bo nie ma gdzie, i nie ma kto, go tego nauczyć. Nie ma winnych. I winni są wszyscy. Winne jest każde grono winorośli rodowego drzewa. Jesteśmy dziećmi naszych rodziców, rodziców, którzy nie mieli dla nas czasu, bo zarabiali pieniądze, by nas utrzymać. Rodziców, którzy swoje smutki topili w alkoholu, bo nie znali innego wyjścia. Czy w Polsce jest ktoś, kto nie jest DDA? Jesteśmy wnukami naszych dziadków. Dziadków, którzy przeżyli horror wojny, mękę głodu, biedy, przemocy fizycznej i psychicznej. Czy chore drzewo jest w stanie wydać zdrowy owoc? Jesteśmy żonami poranionych mężów, jesteśmy mężami głęboko cierpiących żon. Jesteśmy przyjaciółmi ludzi, o których niewiele wiemy. Jesteśmy społeczeństwem, które nie widzi, które mało czuje i mało rozumie. Jesteśmy gnijącymi jabłkami w torbie pełnej innych gnijących owoców. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Każdy zasługuje na współczucie.

Teraz jest nasz czas. I tylko my sami możemy uzdrowić gałęzie naszego drzewa, aby nie zostawiać do dźwigania trudów naszym własnym dzieciom.

Gdzieś, w jakimś mieście, starszy człowiek wbij nóż w ciało dziecka. Czy to źle? Na pewnym poziomie każdy z nas przychodzi na ten świat i godzi się na pewnego rodzaju doświadczenia. Godzi się na plan, który realizuje. Godzą się na niego wszyscy, którzy schodzą na plan fizyczny razem z nim. Dobre, niedobre… Wygodne, niewygodne. To tylko różnego rodzaju doświadczenia. Ani dobre, ani złe.

Kilka lat temu mały chłopczyk zjadł hamburgera w przydrożnej restauracji. Zatruł się jadem kiełbasianym i zmarł. Czy to źle? Jego mama założyła fundację, zaczęła działać na rzecz poprawy jakości badań produktów dopuszczanych do sprzedaży. Być może śmierć tego małego chłopca ocaliła wiele innych dzieci.

Była też dziewczynka, która zadławiła się tabletką i zapadła w śpiączkę na wiele lat. Jej mama założyła fundację, dzięki której wiele innych dzieci w śpiączce zostało otoczonych najlepszą opieką. Czy to źle?

Smuci Cię to? Dlatego, że coś przydarzyło się komuś kogo nawet nie znasz? Na świecie wydarza się cała masa dramatów każdego dnia. O większości nie masz pojęcia.

Smuci Cię to? Bo równie dobrze mogłoby to przydarzyć się Tobie? Nie. Nie mogłoby. To, co nie Twoje nie przyjdzie do Ciebie. Kiedy nożownik wychodzi na spacer, Ty akurat zostajesz dłużej w pracy.

Smuci Cię to? Kiedy umierasz, kiedy Twoja dusza opuszcza ciało, nie musi ona czuć niezgody. Może czuć się nieco zdziwiona nagłą zmianą stanu skupienia, ale może czuć, że wszystko jest dobrze. To jakby wejść do rzeki i stać się rzeką.

Kiedyś w moim mieście jakiś kierowca wjechał w dziecko i zabij je. Całe miasto było w żałobie. A co, jeśli to, co się wydarzyło, było tym, co miało się wydarzyć? Tym, czego na głębokich, może nieuświadomionych poziomach, wszyscy chcieli? Może matka czuła, że dziecko to wielkie obciążenie, i że byłoby lżej bez niego? Może ojciec czuł, że gdyby nie było dziecka, jego życie mogłoby potoczyć się radośniej? Może kierowca czuł, że czas zmienić swoje życie diametralnie, a dusza dziecka była na tyle pełna miłości, aby mu w tym pomóc? Kto to wie? Jeśli nikt z nas tego nie wie, to nie musimy oceniać. Możemy współczuć tym, którzy wybierają, aby cierpieć.

Patrząc oczami całego stworzenia… Jaki sens ma ta jedna śmierć? Jaki sens ma dla Ciebie? Co wzbudza w Tobie? Z czym Ciebie to konfrontuje? Czego Cię uczy? Przed czym Cię przestrzega? Jaką niesie mądrość dla Ciebie? Skoro zadziało się to w polu Twojej świadomości, wydarzyło się to dla Ciebie…

Czy gdyby w wyborach wygrała inna partia, te dzieci nadal by żyły? Czy ich mamy, byłyby dzisiaj szczęśliwe? Dlatego nie byłam na wyborach… Nie było żadnej partii, która obiecałaby mi, że wycofa alkohol z powszechnej sprzedaży, że wycofa tytoń i cukier ze sklepowych półek. Że konopie będą legalne, że aborcję będzie można robić na żądanie, że kryzysy w relacjach będzie można legalnie leczyć MDMA, że enteogeny będą legalne, aby każdy z nas mógł doświadczyć Boga. Nie było żadnej, która sprawi, że ojcowie będą należycie dbać o swoje dzieci i o kobiety, które zgodziły się dzielić z nimi życie. Nie było żadnej, która chciałaby zadbać o to, aby seniorzy czuli się przydatni dla społeczeństwa i aby mogli żyć radosnie wśród innych ludzi, zamiast pozamykani w czterech ścianach z pilotem w ręku. Nie było żadnej, która zapewniłaby mnie, że ludzie od dzisiaj będą dbać o siebie nawzajem, widzieć i rozumieć zależności pomiędzy nimi.

Każdy z nas niesie w sobie odpowiedzialność tworzenia świata dla swoich własnych doświadczeń.