Wytrzymała…

Słyszę o małej dziewczynce, która każdego ranka protestuje, która płacze i krzyczy, że nie chce iść do przedszkola. Mimo to, każdego ranka, ta mała dziewczynka jest przekraczana i łamana. Zostawiana samej sobie. Ze swoim własnym bólem. Żaden jej sprzeciw nie daje rezultatu. Żadne jej NIE nie jest usłyszane i uszanowane.

Czego to ją uczy? Czy może tego, że nie warto protestować? Że nawet głośny sprzeciw nie daje rezultatów? Że i tak musi robić rzeczy, których robić nie chce? Że i tak musi robić rzeczy, na które nie ma w niej zgody? Bo tak trzeba? Bo tak się robi? Bo w takim świecie żyje?

Czytam post dorosłej kobiety, która prosi w internecie obcych ludzi o poradę, co ma zrobić, kiedy atmosfera w pracy nie jest najlepsza i kiedy ona wcale nie chce do niej chodzić.

Czytam komentarz kobiety, która w nielubianej pracy WYTRZYMAŁA 10 lat zanim odeszła.